niedziela, 13 października 2013




Zaczęły się studia i mój grafik kopną w kalendarz. Bywa i tak. Generalnie nie narzekam. Dużo rysunków, dużo pracy, dużo kombinowania jak tu wcisnąć wykładowcom własny styl. Tylko czasu mało. Czasu, cierpliwości i chęci. Jak zawsze zresztą.

Dlatego będę wstawiać posty wtedy, kiedy będę miał się czymś sensownym pochwalić lub coś sensownego powiedzieć. Brzmi to podejrzanie znajomo? Oczywiście.

Oczywiście!

Jak najdzie mnie dziwna ochota to zacznę umieszczać posty także w języku angielskim, coby osoby spoza kraju nie musiały używać translatora. Chociaż zgaduję, większość z Was wpadła tu przypadkiem i więcej nie zajrzy. Nudy?  Za dużo czytania? Nie wiem. Nie mam zamiaru się głębiej nad tym zastanawiać. W każdym razie potraktuję to jako dobry sposób na powtórzenie sobie języka angielskiego.

Mam wrażenie, że pakuję się do jaskini smoka i to bez uprzedniego pukania. Niby to wykładowczyni zezwoliła na eksperymenty, kombinowanie z martwą naturą i tworzenie tego, co się chce utworzyć pod warunkiem, że nie będzie to radosne paćkanie pędzlem z zezem rozbieżnym, ale zdążyłem zauważyć, że większość nauczycieli artystów jako takich krzywo patrzy na wszelką fantastykę/wyobrażenie czegoś czego nie ma i nie będzie. Oczywiście nie zatrzyma mnie to przed wpakowaniem się z buciorami i wrzaskiem "JA MAM SMOKAAAA!!!" Za to raczej ze studiów nie wyrzucają, a i na noty narzekać nie mogę, przynajmniej te z roku poprzedniego.



WONDERLAND
All rights reserved; Copyright © by Adam Nibybylowski


Gwoli ścisłości. Wszystko co zamieściłem na tym płótnie istnieje w rzeczywistości, nawet "oczy" w tle <plamy na tekturze>. Pozwoliłem trochę to sobie zmodyfikować. Celowo nawiązałem do "Alicji" Levisa Carolla. W czasie obecnym, czyli po dwu sesjach pracy nad tym obrazem, ukończone zostało zaledwie tekturowe tło. Możecie do woli oglądać moją nieogarniętość, jeśli chodzi o malowanie farbami. Ta technika nigdy nie przypadła mi do gustu i raczej nie przypadnie. Płótno jest stosunkowo małe: 60/50 cm, przez co jeszcze ciężej jest mi uzyskać szczegół. I nie, raczej to nie jest mój żywioł. Mam tylko nadzieję, że jeszcze dwa spotkania najwyżej będę ten twór męczyć, a wykładowczyni przymknie oczy na moje dziwactwa.
Z literackich ciekawostek:
Ostrzę noże na "Świetlne Pióro". Mało czasu, mało chęci, ale pomysł jako taki.


  Ponownie zaatakowałem "Malafrenę" Ursuli Le Guin. Przy pierwszym podejściu książka była przeraźliwie nudna, ale chyba dlatego, że do niej nie dojrzałem. W przeciwieństwie do poprzednich utworów tej autorki, przy których nie trzeba było się skupiać nad tematyką polityki i gospodarki, a akcja biegła często w szaleńczym tempie. Póki co jestem w jednej trzeciej, powieści. Typowa fantastyka to nie jest, ale styl pisarki sprawia, że chcę się tą książką delektować. Czy polecam? Tego nie wiem. Po zapoznaniu się z całością zdecyduję.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz